Z Nexo wyruszyliśmy w kierunku na Svaneke, po drodze zahaczając o Arsdale.... Po drodze rozglądaliśmy się za czynną wędzarnią, ale niestety.... jeszcze nie sezon...
Młodzież uległa urokowi długich i szybkich zjazdów, co skończyło się wywrotkę i ratowaniem Emila. I tu przydał się mój żółty plecaczek,. a tak właściwie to jego zawartość... rowerowa apteczka i spory zapas dodatkowych plastrów.... Na szczęście skończyło się bez poważniejszych uszkodzeń ciała.... na sporej ilości otarć i podartych spodniach... No i jeszcze musieliśmy wrócić do wypożyczalni i wymienić rower na inny... Tamten nie nadawał się już do drogi....
Potem już nie była takich atrakcji... złapała nas ulewa, którą przeczekaliśmy pod gościnnym dachem obserwując jak sprytnie można alternatywnie zamontować antenę satelitarną......
W Svaneke z braku lokalnych śledzi wciągneliśmy po BornBurgerze z duńskiej wołowiny... W Danii generalnie nie jest tanio, zatem BornBurger kosztował jakieś jakieś 30 złotych... ale był solidny, bardzo smaczny i ciepły... Posiłek spożyliśmy na wzniesieniu górującym nad portem podziwiając widoki kamienistego wybrzeża...